Obszerne materiały w mediach i pismach o sztuce:
http://bitwa-podgrunwaldem.blogspot.com/p/media.html
Od The Krasnals:
Fellini kręcił Satyricon pod koniec lat sześćdziesiątych w czasach
rewolucji obyczajowej. Zdawał sobie sprawę, że właśnie nastąpił kres
pewnej epoki. Taki już przecież jest rytm świata – zła jakość wypiera
dobrą lub przeciwnie. Pozostaje jednak zawsze nadzieja, że kolejne
przepoczwarzenie przyniesie jakość lepszą.
Przekazujemy Wam nową, zaktualizowaną wersję „Bitwy pod Grunwaldem” Jana Matejki.
Wykorzystując znane każdemu Polakowi dzieło, relacjonujemy pierwszą
dekadę XXIw. Obraz, w rozmiarze nieco większym od oryginału (430 x 990
cm – dziesięć części 215 x 198cm), jest komentarzem do otaczającego nas
świata, w którym możemy zaobserwować permanentną walkę o władzę,
nihilizm oraz upadek wszelkich wartości, w klimacie rodem z obrazów
Hieronima Bosha. To komentarz do rzeczywistości już po okresie
transformacji, w momencie dążenia Polski do nowoczesności i starań o
uplasowanie się na wysokiej pozycji.
Cicho wierzymy iż obraz ten stanie się nową aktualną epopeją narodową.
Ale, mamy dobrą wiadomość!
Drodzy rodacy, nie przejmujmy się, nie dzieje się to tylko u nas! Mamy
tak samo jak reszta świata więc nie może nas już trapić odwieczny
kompleks Zachodu! Na dodatek radośnie w sposób niezaangażowany podążamy w
stronę dekadencji i hedonizmu.
Gratulujemy, w tym konkursie wygraliśmy wszyscy!
Z pozdrowieniami,
The Krasnals
„Apolitycznie polityczni” Rzeczpospolita z dnia 10.12.2012r.:
http://www.rp.pl/artykul/9149,959867-Apolitycznie-polityczni---The-Krasnals.html?p=1
„Reinterpretacja
Statku Głupców przez The Krasnals niesie mocny znaczeniowo wydźwięk.
Obraz sytuuje się pomiędzy historyczną metaforą Skargi przyrównującej
Rzeczpospolitą do okrętu, a filmem „Rejs" Marka Piwowskiego,
uderzającego w groteskowy ton. Statek głupców jest próbą podsumowania
ostatnich dziesięciu lat (dekalog) absurdu i zamieszania w państwie,
będącego
niekończącą się walką. Fantasmagoryczny charakter postaci, wyłącznie na
wpół ludzkich, poprzez spiętrzenie i połączenie, dalej splątanie
wzajemnymi relacjami, buduje formalnie prześmiewczą konwencje satyry.
Dzięki kompleksowemu
charakterowi
dzieła, zapętlającego w jedno wygląd konsumenckiego społeczeństwa, z
jego mediami, kulturą, polityką, historią, a przede wszystkim portretowo
potraktowanymi kolejnymi uczestnikami „Bitwy" daje nam niesamowicie
silny bodziec do refleksji i pytania: co dalej? Statek Boscha płynął w
pustkę, a gdzie płyną Polacy?”
Jak może wyglądać epopeja narodowa w zaktualizowanej wersji na początku
trzeciego tysiąclecia? Poprzez mnogość detali i szczegółów stanowi
encyklopedię wiedzy o najnowszej historii polskiej kultury w kontekście
polityki i wątków historycznych.
Matejko ukazał kadr bitwy pod Grunwaldem po to aby odnieść się nim do
aktualnej sytuacji politycznej w czasach w których żył. The Krasnals
korzystają z tego samego wydarzenia historycznego, ale również z
kultowego obrazu i gotowej kompozycji Matejki dla przeniesienia jej w
nasze czasy.
Matejko malował ku pokrzepieniu serc, jego dzieło zanurzone jest w
głębokim romantycznym patetyzmie. Dziś tego typu idee straciły na
znaczeniu ze względu na różnego rodzaju kulturowe i historyczne czy
polityczne kompromitacje. Jak kiedyś kultem dla narodu były wspólne
wielkie idee, pojawiał się duch walki itp., tak od jakiegoś już czasu,
co szczególnie unaocznił film Rejs w 1970 roku, ludzie potrafią
jednomyślnie zespolić się w kulcie czegoś, co obnaża absurdalność czasów
w których przyszło im żyć. Świadomość narodowej patologii to najlepsza
pożywka i lekarstwo na objawy depresji. Kiepscy – bohaterowie serialu
„Świat według Kiepskich”, czy uczestnicy Rejsu naszego narodowego okrętu
po mieliźnie wbrew pozorom uczą czegoś ważnego. Uczą czujności i
zachowania za wszelką cenę dystansu. On zawsze przypomina o tym, że
wszelkie proponowane idee, atrakcje, rozrywki, obietnice, to tylko
narzędzia w walce o własne interesy, władzę, pieniądze, no i o seks.
Co najważniejsze – w bitwie tej w przeciwieństwie do historycznego
Grunwaldu – nie ma naszych i wrogów, nie ma czarnych i białych, dobro i
zło od dawna zostały skompromitowane. Tutaj wszyscy walczą ze
wszystkimi, o swój własny interes. A miejscem tej walki nie jest
geograficzny skrawek ziemi, lecz przestrzeń medialno – wirtualna,
dryfująca niczym statek głupców ku wyimaginowanej krainie władzy. To na
tym obszarze między sobą i ze sobą walczą polityka, ekonomia,
show-biznes, sport, jak również kultura. Tak, kultura i sztuka niczym
nie różnią się od innych dziedzin życia społecznego. Równie zacięcie
prowadzą swoją grę wojenną – bardzo skutecznie czasami w kwestiach
finansowych – ale jakże śmiesznie jeśli chodzi o jakość sztuki
szukającej ratunku w naciąganych koncepcjach. Tak, Kiepscy wyczuwają
przekręt, nie znoszą być wykorzystywani i nie dają się ugiąć pod jarzmem
narzucanej edukacji.
Po której stronie stanąć? Dziś to sprawa indywidualna! Czy można polegać
na czym innym niż na własnej intuicji i rozumie, a nawet na własnym
interesie? Każdy z nas miał przodków pod Grunwaldem, większość po obu
stronach. Może najlepiej zdystansować się i patrzeć na tę komedię z
daleka, żeby wymknąć się z ukartowanej dla nas roli ofiary wśród
poległych pod Grunwaldem…
Fellini kręcił Satyricon pod koniec lat sześćdziesiątych w czasach
rewolucji obyczajowej. Zdawał sobie sprawę, że właśnie nastąpił kres
pewnej epoki. Taki już przecież jest rytm świata - zła jakość wypiera
dobrą lub przeciwnie. Pozostaje jednak zawsze nadzieja, że kolejne
przepoczwarzenie przyniesie jakość lepszą.
.
Tekst Piotra Sikory do wystawy "Bitwy pod Grunwaldem / Statek Głupców" na Zamku w Reszlu 14.06-30.08.2014:
Rejs statkiem głupców
Co ma piernik do wiatraka? Ta zagadka sen spędza z powiek niejednego
domorosłego filozofa i stanowi powód do zadumy tęgich myślicieli tego
świata. Takie pytanie nasuwa się kiedy w trójkącie perwersyjnym
zestawimy Jana Matejkę, Edwarda Dwurnika i grupę The Krasnals. Toż to
dopiero połączenie. Tu się miesza dumny Urlych z Romanem Polańskim, tam
Wielki Książę Litewski niknie w tłumie czarnych postaci z rogów ulic i
rynsztoków, żeby ponad szczęk oręża wznieść się w ciele Pudziana.
Wielkie pandemonium postaci i narracji! Wielkie zwycięstwo, co w
historii pokutuje przynosząc tak dobre, jak i złe wspomnienia.
Historia Grunwaldu na trwałe zapisana w wiekopomnym dziele Henryka
Sienkiewicza, przez historyków uznana została za niewykorzystaną szansę
do rozprawienia się raz na zawsze z Zakonem Szpitalników. W „Polsce
Jagiellonów” Paweł Jasienica przypomina, że Jagiełło pozwolił
niedobitkom spod Tannenberga wrócić do Malborka i tym samym odebrał
sobie możliwość skutecznego oblężenia i zniszczenia krzyżackiej stolicy.
Smak zwycięstwa psuje wspomnienie o kolejne porażce, która z
perspektywy wieków stała się podstawą do rozwoju Prus i w efekcie miała
swoją kontynuację w rozbiorach końca XVIII wieku. Gloria jest zatem
podszyta brakiem, a jej wspomnienie mające ożywiać serca uciśnionego
narodu, nie jest tak jednoznacznie pozytywne jak odmalował to mistrz
Jan.
Z mitem bitwy pod Grunwaldem uwiecznionym ku pokrzepieniu serc na
płótnie Matejki rozprawił się w 2010 roku Edward Dwurnik. Dzisiaj w
górnej sali Zamku w Reszlu, którego początki pamiętają wojny z
krzyżakami, oprócz płótna Dwurnika oglądamy Bitwę we współczesnej
interpretacji grupy The Krasnals. Bitwa w ich wydaniu to wszystko,
świat cały śledzony przez pryzmat mediów masowych. Polski mikro i makro
kosmos, gdzie jak w tyglu popkulturowym przechadzają się politycy z
pierwszych stron gazet i celebryci uchwyceni w wojennym szale. W
bogactwie przedstawień i historii przywołanych w pracy, oprócz toposu
bitwy pojawiają się znaczenia i tworzą sensy. Sensy te - idąc za logiką
kultury popularnej - podlegają ciągłej negocjacji w nieustającym
procesie produkcji artystycznej. Za ich konstruowanie odpowiada ten
najpowszechniejszy zwyczajny widz – konsument – odbiorca. A Bitwa niczym
ta pędzla Matejki jeździ po Polsce całej, prezentowana przed oczami
przygodnych entuzjastów. Lubimy te piosenki które znamy. Zwłaszcza
podlane sosem odświeżającego remiksu. Była zatem już bitwa w Poznaniu.
Gościła w Warszawie. Teraz wraca na tereny, gdzie historia na dźwięk
słów Grunwald i Szpitalnicy gotowa wyrwać się z ziemi. Jakie znaczenia
uruchamia, na jaką interpretacje czeka i co najważniejsze czy faktycznie
jest krytyczna?
Skuteczność działań The Krasnals sprawiła że jako zjawisko wyszli oni
poza ramy sztuki w stronę kultury popularnej. Są jednymi z tych
niewielu których przywołuję się mówiąc o sztuce w mediach masowych i
telewizjach śniadaniowych. Przy tym The Krasnals zależy na osiągnięciu
miana enfant terrible polskiego świata sztuki. Krytykanta co nie brata
się ze środowiskiem, ale kontestuje stosując kontrowersyjną retorykę i
szeroki wachlarz środków. Ciekawszą niż sam konflikt wydaje się
rozgrywka poza progami środowiskowych galerii i instytucji kultury. Ta
bitwa rozchodzi się o szeroką publikę. O widza który dowie się o The
Krasnals z telewizji i przeczyta artykuły o nich w opiniotwórczych
tygodnikach. Pod tym względem trudno nie mówić o sukcesie medialnym,
który dosięga znacznie większą ilość potencjalnych odbiorców sztuki. Co
jakiś czas media aż huczą i buczą o kolejnych skandalach, porutach,
nagrodach i akcjach. Środowisko kontruje, doniosłym milczeniem. Kim są
The Krasnals dla widza popularnego, który nie zaznajomiony jest z
konfliktami na polskiej scenie artystycznej? Czy w skuteczności swojej i
medialnym szumie nie urastają do miana pierwszego reprezentanta tejże
sceny?
Polska, jak pisze w „Fantomowym ciele króla” Jan Sowa jest ufundowana na
braku i brakiem podszyta, ogólną niemożnością złamana i skalana
kompleksem zachodu. Bitwa krasnalska odpowiada na ten brak przesytem i
nadmiarem. Na złotej platerze mitu grunwaldzkiego serwuje widzowi danie
podlane ciężkim narodowościowym sosem. W zawiesinie tej unosi się
przeludniony „statek głupców”, ironiczna zbiorowa karykatura.
Groteskowy polaków portret własny trudno przyrównać, tak do
matejkowskiej fantazji, jak i monochromatycznej bitwy Dwurnika. Wielki
temat ujęty przez The Krasnals przytłacza ilością odwołań i cytatów.
Telewizyjny channel surfing pieczołowicie odmalowany w wielkiej skali.
Wzrok odbiorcy prześlizguję się po obrazach tracąc wrażenie spójności i
sensu. W chaosie płynnej rzeczywistości, wbrew logice śledzenia tekstu
powraca do znajdującej się w lewym górnym rogu twarzy Jana Himilsbacha. W
jego postaci odczytuję prześmiewczą tezę stojącą u podstaw Bitwy
Grunwaldzkiej.
I co nam z tych wszystkich bitew przyszło panie dzieju?
Eee, jak w polskim filmie.
Siedzisz.
Oglądasz.
Nic się nie dzieje.
Piotr Sikora
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz